czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 5

*Oczami Ally*

Po rozmowie z Trish trochę się uspokoiłam. Jednak ciągle trapiła mnie myśl, dlaczego Anthony próbował zgwałcić Savannah?  To nigdy nie da mi spokoju. Postanowiłam, że do niego pójdę i na spokojnie porozmawiam.
- O, hej Ally ...- powiedział, kiedy znalazłam się przed jego domem. Sprawiał wrażenie spokojnego, wyluzowanego, jakby nic się nie stało. Po prostu się uśmiechnął.
- Musimy pogadać ... o .. Savy - zaczęłam niepewnie, nie chciałam go denerwować. 
- Stało się coś jej?! - spytał. Kiedy nic nie odpowiedziałam zaprosił mnie do środka. W salonie gestem ręki wskazał bym usiadła na kanapie. Ochydnej kanapie.
- Jak mogłeś zrobić TO swojej własnej dziewczynie?!  - krzyknęłam, chłopak nie spojrzał na mnie. Zbladł.
- To był impuls, rozumiesz?! - widać było po nim złość.  Cokolwiek bym nie mówiła, jakich nie użyłabym argumentów, żeby go uspokoić, nic to nie dawało. W jednej chwili stał się dziwny, podobnie jak Austin'owi zależało mu tylko na seksie.
- Impuls?! - wykrzyknęłam. Popatrzyłam na niego z pogardą. Chciałam, żeby zobaczył, jakim idotą jest w tej chwili.
- Ally ...
- I wiesz co ci powiem?! - w tym momencie zupełnie straciłam głowę-Nie sprzedam ci Sonic Boom'u!
Anthony nic nie odpowiedział, wyglądał jakby miał za chwilę paść mi tutaj na zawał.
- Nie, błagam ... - jęknął cicho.  Moje myśli były gdzieś indziej, daleko.
Nic nie mówiąc wyszłam, nie miałam sił patrzeć na tego człowieka. Co się stało z tym miłym Anthony'm? Który zabiłby każdego kto zraniłby mnie i Savannah?!

*Oczami Austina*
*parę godzin później*

Postanowiłem się przejść,  skoro mam dzisiaj pocałować przyjaciółkę mojej Ally, to muszę być w formie.
W pewnej chwili ktoś mnie zaczepił.
- Przepraszam która godzina?
Odwróciłem się i ujrzałem ... Dez'a ?! Ale co on tu robi? Dlaczego nie mieszka w Sydney? 
- Dez?
- Austin?!
- Co ty tutaj robisz? - spytałem, rudzielec tylko się zaśmiał.
- Mieszkam ... -odparł spokojnie.
- Ale dlaczego w Miami, a nie w Sydney ? - z moich ust padło kolejne pytanie.
- Wiesz ... moi rodzice nie żyją, nie chciałem mieszkać sam w tym dużym domu - powiedział. A ja poczułem smutek, tak właśnie smutek było mi szkoda przyjaciela bo naprawdę lubiłem jego rodziców. Swoich nie znałem, tak więc oni byli dla mnie jak ojciec  i matka.
- Przepraszam ... - powiedziałem, rudzielec spojrzał na mnie dziwnie.
- Co?
- Przepraszam, że o to zapytałem - powiedziałem i usłyszałem jak Dez mówi ciche 'aaa'.
- Dobra nie gadajmy o tym - dotknął mojego ramienia.  - Idziemy na jakieś piwko?
- Z tobą? Chętnie - uśmiechnąłem się i pierwszy raz w życiu ten uśmiech był szczery.

****

- Jak ci się układa z Melani? - spytałem, kiedy barman podał nam po puszcze chmielowego napoju.
- Wiesz ... nie najlepiej - odparł i napił się trochę. - Jesteśmy w separacji ...
- Seperacji?! Przecież wy nigdy nie byliście małżeństwem - powiedziałem, nie rozumiejąc wypowiedzi rudzielca.
- Trochę się kłócimy, ale i tak się kochamy - powiedział zirytowany. - A jak tam twój podryw na Ally?
- Nijaki, bo złamać się nie da - powiedziałem wściekły.
- A wiesz ... ja mam chyba plan - powiedział. Spojrzałem na niego z zaciekawieniem,  jednak jego odpowiedź bardzo mnie zszokowała ...

------------
Hej, jak podoba wam się rozdział? Dla mnie jest nijaki :/ pisałam na szybkiego, bo za godzinę mam iść do dentysty ... a nieciepię dentysty !
Dobra ja zmykam życzcie mi szczęścia ♥
Przepraszam za błędy